Geoblog.pl    gabor    Podróże    Laos, Kambodża 2018    day 3. Angkor Wat - mniej znane rubieża Angkoru
Zwiń mapę
2018
14
lut

day 3. Angkor Wat - mniej znane rubieża Angkoru

 
Kambodża
Kambodża, Angkor Wat
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 10404 km
 
Trzeci i zarazem ostatni dzień postanowiliśmy zacząć tak jak przystało na białasa w Kambodży – wschodem słońca nad Angkor Wat. To mniej więcej jak zachód na wzgórzu Phou Si w Luang Prabang :D A tak na serio to było tak jak przewidywaliśmy – mega tłoczno, bardzo ładnie (chyba nawet ładniej niż zakładaliśmy) i na pewno warto!
Tak więc wstaliśmy o jakiejś chorej godzinie i uderzyliśmy prosto na wschód słońca. Nauczeni dniem poprzednim, że nie ma szans zjeść przed, osraliśmy. Najemy się energią słoneczną! Wschód faktycznie piękny, zdjęcia jeszcze lepsze. Potem do miasta na szamę, a potem znów na koń! Dziś naszym celem była daleka wycieczka. W pytę daleka, bo jechać skuterem 50 km to dla nas dużo… Ale zanim tam ruszyliśmy, to mieliśmy jeszcze do nadrobienia jedną dużą świątynię – Preah Khan. Fajna, ale nie powaliła po poprzednich 2 dniach.
Za nasz daleki cel obraliśmy Kbal Speam. Zapowiadała się zupełnie inaczej niż pozostałe, bot o resztki świątyni (bardzo małe resztki) w rzeczce. Zakładaliśmy więc kąpiel :D Sam dojazd był atrakcją. 50 km na skuterze przez wioski w Kambodży. Było fajnie! A w świątyni najpierw trzeba było dojść (ok 3 km spaceru pod górę). Spacer był już fajny, bo w gęstym lesie. Resztki świątyni to faktycznie resztki, ale zrobiliśmy sobie piknik nad strumieniem, pomoczyliśmy nogi, pospacerowaliśmy. A w drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w Banteay Srey. To był strzał w 10tkę. Trafiliśmy jeszcze na złotą godzinę do zdjęć i była petarda! Nie wspominając o tym, że obydwie świątynie były dalekie od tłumów Bayon czy Angkor Wat. Wracając delektowaliśmy się drogą i wsią jeszcze bardziej. A to zdjęcia domów a to jakiś bawół błotny, a to ciekawa boczna droga, a to jakiś stragan z cukierkami z trzciny cukrowej, a to zachód nad polami ryżowymi. Bajka. Oczywiście dojechaliśmy do domu długo po zmroku.
Wieczór spędziliśmy jak pozostałe – na miasto i jeść do rozpuku. Ogólnie jedzenie dobre i tanie.

Podsumować Angkor Wat? Zakładaliśmy, że to będzie game changer. Zresztą to dlatego chodziła za nami Kambodża, więc dlatego też pojechaliśmy do Laosu. Faktycznie było to coś. Myślę, że jest w mojej top liście. Czy 3 dni to za dużo? Wg mnie nie. Jeśli ma się pomysł, to każdy dzień można spędzić inaczej (rower, skuter po głównym kompleksie, skuterowa daleka wycieczka). Na pewno biorąc 1 dzień to byłoby za mało, wtedy jedzie się po łebkach. I wpada człowiek do Angkor ok 10 rano w największy tłum, potem poprawia Bayon i Ta Prohm, po czym stwierdza „wszystkie wyglądają tak samo, poza tym tłumy i gorąco“. Ale dobra, sam wiele miejsc robiłem w życiu po łebkach. Ja mogę polecić 3 dniowy bilet do Angkor Wat, warto. Warto też pokręcić się po zamknięciu światyń, kompleks stoi pusty, światło jest magiczne. Zachód na Phnom Bakheng można odpuścić, zamiast tego wybrałbym jakąś małą świątynię na uboczu lub Neak Pean nad jeziorem. Wschód nad Angkor Wat polecam, ale nie nastawiajcie się na magiczne chwile i kontemplację piękna świątyni. Raczej na rozpychanie się łokciami i czekanie na swoją kolej do stawu, żeby zrobić zdjęcie jak tysiąc innych osób, które i tak wyda się nam tym jedynym. Takie życie 

Wieczorem kupiliśmy też bilety do Tajlandii. Chcieliśmy dostać się na Koh Chang, najszybciej było przez przejście Poipet, słynne „przesrane“ przejście między Tajlandią a Kambodżą. Były 2 opcje: samodzielna, kombinowana oraz zorganizowana. Wychodziło podobnie, więc wzięliśmy zorganizowane. Koszt 13$/os (z promem na Koh Chang). Oczywiscie negocjacje były takie jak ze skuterami. Czyli mamasita rzuciła good price, nie chciała zejść niżej, my zrobiliśmy obchód okolicznych biur, tam wynegocjowaliśmy dobrą cenę, wróciliśmy do mamasita, a ta powiedziałą „Okeeeey“. Trafiliśmy dobrze ze spaniem – blisko targu, tanio (7$ za 2 osoby), dodatkowo mamasita ogarniałą wszystkie interesy świata – nocleg, pralnia, rowery, skutery oraz bilety, a do tego 2 dzieci, w tym jedno mialo chyba z miesiac. No i jeszcze ogarniala swojego meza, ktory byl takim klapouchym, ze nic nie szlo z nim zalatwic. Ameba.
W każdym razie wyjazd z Sieam Reap następnego dnia o 9.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (19)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedził 18% świata (36 państw)
Zasoby: 294 wpisy294 21 komentarzy21 1382 zdjęcia1382 0 plików multimedialnych0