Geoblog.pl    gabor    Podróże    Laos, Kambodża 2018    Vang Vieng
Zwiń mapę
2018
08
lut

Vang Vieng

 
Laos
Laos, Vang Vieng
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9298 km
 
Ruszyliśmy do Vang Vieng z samego rana. Znów jakaś godzina typu 6-7 rano, bo nawet mnisi jeszcze nie wyszli na żer. Podróż bez historii. Jedynie „nowa droga“ warta jest wspomnienia – miejscami brakowało asfaltu, taka była nowa! :)
Vang Vieng. Kiedyś mekka backpackerów z powodu spływów na dętkach, całonocnych imprez oraz strumieni piwa i kłębów trawy. Z czasem owiana złą sławą z tych samych powodów :) Co chwila ktoś tu umierał, topił się, łamał kręgosłup skacząc do wody. A że szpital najbliższy to chyba oddalony jest o 6 godzin jazdy, to śmiertelność wypadków była dość wysoka… Władze postanowiły położyć kres melanżowi i zaczęły się regularne najazdy na knajpy, hotele. Zamknięto większość barów na rzece, sporo guesthouse. Ukrócono narkotyki i tak sława VV przeminęła. Tzn dalej jest słynne, ale podobno już nie takie modne. My zdecydowaliśmy się tam zatrzymać, bo choć melanż się skończył, narkotyki ciężej dostać, a w dodatku ludzie nie giną tam co miesiąc, to Vang Vieng jest pięknie położone. Po pierwsze to naturalny środek długiej i męczącej trasy między Luang Prabang a Vientiane. Po drugie w okolicach są niezliczone jaskinie oraz laguny. Po trzecie góry wokół. Jest ładnie!
Do Vang Vieng było ok 400 km, które zajęły nam wieczność! Dojechaliśmy koło 13. Postanowiliśmy szybko się ogarnąć i od razu ruszyć na skuterach nad lagunę i wbić się do jakiejś jaskini. To „szybkie ogarnięcie się“ trwało oczywiście godzinę, bo trzeba znaleźć najpierw nocleg :P Najtaniej udało się nam 100 000 LAK (44 zł) za dwójkę ze śniadaniem w samym centrum. Większe były problemy ze skuterem. Było sporo, ale z manualną skrzynią. Dla mnie to w ogóle czarna magia, Sebek ogarniał. Ale przejechał się kawałek i stwierdził, że też woli automat. W jednym miejscu chciał nas czopek policzyć za cały dzień (a była 14). W innym miejscu było tanio, ale taki grat, że mi gasł do mu zdjąłem gaz. Więc na każdym skrzyżowaniu. Finalnie wzięliśmy coś za 60 000 LAK.
Czasu nie było zbyt wiele, więc wybraliśmy najpopularniejsze miejsce – Blue Lagoon. W jednym miejscu baseny do kąpania oraz jaskinia. To pewnie jest z 10 km od miasta. Po drodze trzeba przejechać przez płatny most (20 000 LAK w dwie strony), bilet na Blue Lagoon 10 000 LAK/os. Laguna (dumnie powiedziane) to małe sadzawki/baseny z niebieską wodą. Niebieski ładny kolor, ale na pewno nie jest przejrzysta. Można poskakać z wielkiego drzewa. Są tam przebieralnie, jakiś sklep, rodziny z dziećmi. Można śmiało spędzić tam dzień. Nad basenami jest jaskinia. Można się tam wdrapać po schodach, przy wejściu wypożyczają latarkę (mieliśmy swoją). Jaskinia fajna, bo nie jest oświetlona, przystosowana, chodzi się samemu. Monika trochę się dygała, ja byłem dzielny. Im głębiej wchodziliśmy tym ja byłem dzielniejszy, a Monika bardziej wydygana. W końcu zaprotestowała, że dalej nie idziemy. Udało mi się jeszcze ugrać kilkaset metrów na zasadzie „to chodź pójdziemy za ten kamień“. No i w drodze powrotnej udało mi się poprowadzić Monikę na około, już był panikens, że zabłądziliśmy :)
Po Blue Lagoon nabraliśmy ochoty na okolicę, dlatego wsiedliśmy na skutery i ustaliliśmy, że jedziemy przed siebie aż do zmroku, a potem zawrócimy i będziemy się martwić. Po powrocie ogarnęliśmy jeszcze bilety z Vang Vieng do Vientiane. Też warto pochodzić i popytać. My kilka złotych dzięki temu zaoszczędziliśmy. A i polecam kupić od razu po przyjeździe bilety. My się za to zabraliśmy ok 20, więc większość była wykupiona. Za osobę 40 000 LAK, wyjazd rano.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (11)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedził 18% świata (36 państw)
Zasoby: 294 wpisy294 21 komentarzy21 1382 zdjęcia1382 0 plików multimedialnych0