Geoblog.pl    gabor    Podróże    Irlandia Zachodnia z namiotem 2017    Cliffs of Moher czyli zielone, 200 metrowe WOOOW
Zwiń mapę
2017
05
paź

Cliffs of Moher czyli zielone, 200 metrowe WOOOW

 
Irlandia
Irlandia, Cliffs of Moher
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 2042 km
 
Zamin przejdziemy do Klifów, najpierw o wieczorze dnia poprzedniego 
Od naszego kupna biletów w Ryanair trochę się pozmieniało. A pozmieniało się o tyle, że Ryan wpadł w kłopoty i zaczął siekać swoją siatkę połączeń jak Magda Gessler cebulę. Codzieninie odwoływali po kilkadziesiąt lotów, przesuwali godziny połączeń, kasowali całę trasy. Generalnie grubo. Nam się udało. Nic nie odwołali, dowieźli do Shannon na czas  Ruszyliśmy ochoczo odebrać auto, a tam kupa. Pani podaje mi terminal, żeby zablokować środki i prosi o wpisanie PIN. A ja oczy w 5 złotych i jaki znów PIN?! Ta karta ma PIN?! Pierwszy strzał, pudło. Ale udało się zresetować PIN i poszło. Co prawda 45 min w plecy i trochę stresu, ale poszło. Gdyby się nie udało, to musielibyśmy wykupić pełne ubezpieczenie z Europcar, czyli 27e dzień. Dla przypomnienia auto to 11e/dzień :P W aucie jak zwykle zawiecha – jak się jeździ po lewej stronie… Na szczęście było późno i pusto na drogach, więc rozgrzewka z ruchem lewostronnym poszłą bezboleśnie.

Nocka była ogarnięta z Couchsurfing w mieście Ennis. Jaka duża była nasza radość, jak okazało się, że nie dojechał inny surfer i możemy spać w domu, a nie w ogrodzie! Szczególnie, że było ciemno, zimno, a deszcz padał w poziomie… Nasz host Ranjit ugościł nas herbatą, przedstawił swojego starego i śmierdzącego psa Bell. Pogadaliśm o wyspach, życiu, Ryanair, miło i przyjemnie. A z rana znaleźć jakieś Tesco i przede wszystkim ogarnąć Campingaz. W Ennis można znaleźć wszystko.

Klify Moherowe są najsłynniejszymi klifami w Irlandii. W sumie nie wiem czemu, ale wiem jedno – są ładne :D
Taka mała dygresja. Spacerując po klifach rozmawialiśmy z Moniką o tym, że podróżowanie rozpuszcza. Pamiętam pierwsze wyjazdy. Człowiek był zachwycony wszystkim co zobaczył, jarało wszystko wokół. Krym, Maroko, Norwegia, Filipiny. Ale z czasem (i z zobaczonymi miejscami) coraż mniej rzeczy zwala z nóg… Dlatego bardzo lubię, gdy stajemy z Moniką i mówimy WOW. Tak powiedzieliśmy na pewno na Klifach Moheru.
Klify są płatne 6e. Nie wiem czy płaci się za parking/auto czy za wejście, bo można też tam wejść za darmo (w pełni legalnie). Po klifach ciągnie się ok 10 kilometrowa trasa. W połowie jest Visitor’s center. Ale od krańców można na nie normalnie wejść za friko. Jednak po ilości turystów można sądzić, że z płątnego wejścia korzysta 80% turystów. My zaatakowaliśmy od południa (os strony Liscannor). Auto porzuciliśmy gdzieś przy drodze (było po sezonie, więc osób było bardzo mało i mogliśmy sobie pozwolić na nie skorzystanie z płatnego parkingu, a z jakiegoś podjazdu we wsi). Planowaliśmy przejść całość trasy. Problemem miał być powrót do auta, ale niby jeździ jakiś shuttle-bus co półtorej godziny.
Sam spacer bardzo, bardzo przyjemny. Trasa ciągnie się grzbietem klifu, widoki niesamowite. Pionowe 200-metrowe skały, zieleń, pustki, morze i słońce (bo pogoda trafiła się wyśmienita). Przy Visitor’s center ludzi opór, ale tylko tam. Ciężko mi sobie wyobrazić tę trasę w deszczu i wietrze. Nie wem, czy wtedy tak ochoczo bym targał całe 10 km. Szczególnie, że klify od strony Doolin mają śliską ścieżkę i dość łatwo się…wypierdzielić. Sam pełzałem tam ze 2-3 razy, a Azjatka w kaloszach się wywaliła. Na jej miejscu bym się zdrowo spocił… Doszliśm do Doolin i rozkmina. Albo idziemy na busa, który jeździ raz na 1,5h i ma postój w Visitor’s center. Czyli dojazd mógł się zejść ze 2h. Udało mi się namówić Monikę na stopa :D Najpierw podrzuciła nas Irlandka z dzieciakami, a potem BANG! Amerykanie. To jest kosmiczna nacja. Exhilarated i excited to dobre słowa :D Podwieźli nas pod samo auto, mimo tego, że 2 raz pomyliliśmy drogę, a na koniec z wielkim uśmiechem babka dodałą „it was amazing to meet you guys“!
Reasumując – klidy w pełni spełniły oczekiwania, było mega!

Teraz myk myk na południe, na sąsiedni półwysep. Można jechać drogą przez Ennis, Limerick, wokół zatoki albo promem z Killrush do Tarbert. Ekonomicznie taniej wychodzi wokół, pewnie też szybciej, ale po co jechać tą samą drogą, którą będzie jechać 3 dni później? Padło na prom, 19e/auto za 20 min, ale mozna kupić online taniej. Nam wyszło 15e.

Powoli zbliżał się zachód, a Monika wspinała się na wyżyny w dziedzinie szukania noclegu palcem na mapie :) Padło na jakieś nabrzeże portowe. Bardzo praktyczna miejscówka – stolik, ławeczka, latarnie, jakiś zagajnik, cicho, spokojnie, z pięknym zachodem i nad wodą. Jedyny problem był taki, że pizgało okrutnie. Polar, kurtka, longsleeve, czapka i rękawiczki. Niemniej to był bardzo udany dzień!
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (5)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedził 18% świata (36 państw)
Zasoby: 294 wpisy294 21 komentarzy21 1382 zdjęcia1382 0 plików multimedialnych0