Laguna Jokursarlon to jeden z obowiązkowych punktów na Islandii. I podpisuję się pod tym wszystkimi nogami i rękami! Niesamowity widok – rzeka zablokowana wielkimi odłamkami lodowca, duże jezioro gdzie leniwie dryfują bryły lodu, gra niebieskiego i białego, a w tle czoło lodowca schodzące z gór. Mówię, że Monika się pokicha ze szczęścia, jak jeszcze zobaczy foki między bryłami lodu. Patrzymy, a tam…foki :P Godzinami można się w to gapić, a jak się człowiek znudzi, to można przejść przez ulicę na plażę oceanu i pooglądać obrobione, oszlifowane okruchy lodowca. Nie na wyrost nazywa się to Diamond Beach. Myślę, zagląda tam 10% ludzi z Laguny (plaża). Obok, ok 10 km w kierunku Reykjaviku jest inna laguna. Mniejsza, bardziej kameralna, mniejsze bryły ale lodowiec bliżej.
Miałem plan jechać na noc do dolinki Pakgil, ale trochę nie starczyło nam siły, trochę obawialiśmy się, że będzie kupa i znów zostaniemy o 24 z ręką w nocniku. Dlatego zatrzymaliśmy się w pierwszym znośnym miejscu. Zakaz rozbijania się, a obok kamper, Dacia z ludźmi w środku, a na dokładkę dojechał jakiś skrzypiący wóz, który miał namiot na dachu. Teraz to na pewno nikt nas nie zauważy z drogi :)