Geoblog.pl    gabor    Podróże    Islandia z namiotem 2017    Siła kontra natura, czyli Interior szlakiem F26
Zwiń mapę
2017
23
lip

Siła kontra natura, czyli Interior szlakiem F26

 
Islandia
Islandia, Landmannalaugar
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 3739 km
 
Na szczęście nikt nas nie przydybał, więc z rana radośnie ruszyliśmy kończyć okolice jeziora Myvatn, żeby potem zaatakować interior. Policzyliśmy, że żeby przejechać w miarę spokojnie środek wyspy, to musimy ok 12 ruszyć z okolic Godafoss. Przewodniki i relacje podawały, że przejazd najdłuższą z F-ek, czyli F26 liczy 250 km i trwa ok 8h. Faktycznie tyle wyszło, ale zanim do tego, to wróćmy nad jezioro :) Chcieliśmy przejść się wzdłuż jeziora, więc uderzyliśmy na spacer po…zalesionym, małym półwyspie. To jest na Islandii dopiero atrakcja! Drzewa. Żeby coś takiego powstało (jest tam totalny brak lasów), to prywatny chłop musiał przez wiele lat zalesiać półwysep, żeby potem oddać go do dyspozycji dla turystów. Szliśmy alejkami i śmialiśmy się sami z siebie, że to jakiś tam teren ochrony przyrody, a wystarczy pójść na byle spacer w PL, żeby mieć taki klimat :P
Po spacerze udaliśmy się do Dimburcośtam. Generalnie nie ma co się skupiać na nazwach, bo po pierwsze i tak ich nigdy nikt nie zapamięta, a po drugie to nawet nie da się wymówić tych nazw :) W każdym razie to jest obszar formacji skalnych, coś a la skalny las. Przy wejściu stoi tablica informująca, że w parku mieszka rodzina 13 trolli, które wychodzą z ukrycia w zimie. I autentyczne zdjęcia jakichś typów z brodami i brodawkami. Cytując Lendziona „co oni ćpią?“.
Śmieszne, jak małe przyjemności robią się bardzo dużymi przyjemnościami. Dzień wcześniej wspominałem o prysznicu Zaryzykowaliśmy i postanowiliśmy, że pojedziemy 15 km w ciemno do tego prysznica, licząc, że będzie z niego leciała ciepła woda ze źródeł geotermalnych. Ale było radochy! Każdy się wykąpał, wyszorował, nawet ogolił. Pluskaliśmy się tam z godzinę!

Dobra, czas ruszać w interior. Pod Godafoss byliśmy 2h później niż zakładaliśmy. Trasa zapowiadała się ciekawie, bo na przestrzeni 250 km mija się jeden (!) dom – schronisko. Oprócz tego trzeba przekroczyć kilka małych rzeczek i 2 rzeki. Prognozowany czas przejazdu podpowiadał średnią 30 km/h, a do tego w środku kraju nie obowiązuje ubezpieczenie, przy przekraczaniu rzek również. Będzie fajnie :D Interior to jedna wielka kamienista pustynia. Mega wielkie przestrzenie, totalna cisza, lodowiec na wyciąnięcie ręki, góry, rzeki i fatalna droga :) Pierwsze rzeki to takie duże kałuże. Ale jak przyszło do pierwszej rzeki to mało się nie posraliśmy. Lendzion wbił do rzeki, żeby sprawdzić głębokość i nurt. Doszedł do połowy i wrócił, bo nurt był za mocny, żeby przeprawic się na nogach bez wywrotki. Staliśmy tam ze 30 minut, aż podjechał jakiś gościu, pokazał nam jak jechać i pojechał w siną dal. Dało radę :) W nagrodę poszliśmy na 2 godzinny spacer w góry, do języka lodowca, a za karę mieliśmy jeszcze większą rzekę :D. Na szczęście tuż koło schroniska, więc uznaliśmy, że najwyżej jak nas zaleje i nas wyciągną. Stanęliśmy przed rzeką, podjeżdża jakiś Transit (nie wiedziałem, że to ma napęd 4x4), wysiada gościu:
Ja: nice to see you, do you want to go first?
Typ: I have no idea which way I should choose! Right or left one...
Ja: OK, but for sure you’ve more experience than we, this is our second river.
Typ: like mine
I wsiadł i pojechał na hurra :D No to my za nim. Wyjeżdżaliśmy z Interioru ok 22, nieźle przeorani fizycznie, a bardziej psychicznie. Ale było warto, super przygoda. Powiedzieliśmy sobie, że kiedyś wrócimy w Interior z większą bryką i pojedziemy w trudniejsze miejsca. Na wyjeździe zrobiliśmy sobie jeszcze krótką przerwę na zachód słońca. Stoimy, a ktoś z nas zwrócił uwagę na ciszę wokół. Faktycznie, czegoś takiego nie doświadczyłem. Była totalna cisza. Żadnych ptaków, psów, zwierząt, drzew, aut, nawet wiatr nie miał na czym szumieć. Tym razem wyjątkowo zgodnie wybraliśmy miejsce na nocleg nad ujściem rzeki do jeziora…

Dygresja. Nie zwykłem do używania dużych słów typu "mega, gigantyczny, totalny, niesamowity",bo uważam, że powinny być one zarezerwowane dla faktycznie rzeczy wartych takich określeń. A tutaj na Islandii one często się pojawiają. Bo faktycznie jak tam coś było mega, to było...naprawdę mega. Mega plaża, mega cisza, mega gówniana droga, mega urocze maskonury...
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (5)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedził 18% świata (36 państw)
Zasoby: 294 wpisy294 21 komentarzy21 1382 zdjęcia1382 0 plików multimedialnych0