To był jedyny dzień/poranek, gdzie użyliśmy kurtek :) Plan na dzień to foki, wulkan Snaefellsjokull (co za debil wymyślił te nazwy!), Olafsvik i co tam wyjdzie po drodze, żeby na noc dojechać na Fjordy Zachodnie. Generalnie w pytę daleko!
Foki chcieliśmy zobaczyć na starej farmie Ytri-Tunga. Z parkingu to jest spacer ok 1,5 km w jedną stronę, z tego 0,5km po kamieniach pokrytych wodorostami po odpływie. Za to widok fok wylegiwujących się na kamieniach – bezcenny :) Po drodze "jakiś" (haha!) wodospad, mały wulkan (obrazkowy, jakby narysowany od linijki, ale miniaturka). Niestety ten wulkan na S przez 80% roku spowity jest w chmurach. Tak też było tego dnia…Ale to pewnie dlatego, że ta okolica jest słynna ze spotkań z kosmitami.To wiele tłumaczy,szczególnie w kraju, gdzie przesuwa się drogi z powodu skupisk Elfów :) Drogi spoko. W Olasvik (fajna, typowe dalekopólnocne miasteczko) są 3 opcje na dostanie się na Fjordy Zachodnie: prom za miliony monet (jakieś chore 200 zł/osoba+ok 300 zł za auto); powrót do asfaltowej drogi i ok 330 km lub szutrem, a potem asfaltem ok 310. Wybraliśmy szutr, ale jak teraz na to patrzę to był zły wybór :D. Przynajmniej widoki były ładne (jak na Islandzkie szutry, tamten był naprawdę spoko, dało się jechać 70-80 km/h).
Fjordy Zachodnie są na pewno ciekawe i na pewno mało turystyczne (względnie). Mieszka tam mało ludzi, przestrzenie są ogromne, a cel tam przyświecał nam jeden – największe skupisko maskonurów na Islandii (pomijając wyspę Grimsey bo tam trzeba płacić za łódkę 200 zł osoba :P). Podobno w zimie zdarza się, że zamykają drogi na maskonurowe Fjordy. Ok 23 padliśmy i postanowiliśmy rozbić namiot. Ale zanim to nastąpiło, Lendzion wyszukał jakąś gorącą szadzawkę. Więc po rozbiciu namiotu nad samym brzegiem oceanu i zjedzeniu kubła szamy o godzinie 23:30 Krzysztof zagonił nas na źródła :P. To była sadzawka 3x4m z wodą ok 35 stopni z widokiem na fjordy, do tego whisky. Bieganie na golasa po deszczu przy 10 stopniach, żeby potem się wbić w gorące źródło… Kozaaak! Mi i Monice 45 min starczyło, chłopaków trzeba było wołami wyciągać z wody :)
dygresja - Żeby ze Snaferncośtam było tak blisko do Latrajbargu jak na tej mapie w linii prostej... Ale niestety, dymanko na około to ok 400 km :)