z rana okazało się, że jednak na mieście nie walą drzwiami i oknami taksówkarze... Gospodyni oferowała nam przejazd za 40 CUC, dzień wcześniej jakiś taksówkarz w Caibarien chciał nas wieźć nawet za 25 CUC. Na mieście spotkaliśmy jakąś parkę, która jechała za 50 i uważała to za bardzo dobrą cenę. My w ciągu 30-40 min nie znaleźliśmy transportu za mniej niż 50 CUC, więc wróciłem do casy i dogadałem taxi od gospodyni za 40 CUC. Wygląda to tak, że godzina drogi w jedną stronę, na miejscu gościu na nas czeka 4-5h, a my na plażę, potem 1h powrotu. Plaż jest kilka, płatne. Nasza miała być płatna 4 CUC, ale kierowca obiecał zagadać ze strażnikiem, żeby nas wpuścił za darmo :D Ucieszył się, jak się okazało, że w budce nie ma strażnika i możemy wejść za darmo.
3 ciekawostki:
1. Na Cayo wiedzie grobla przekopana przez morze. Jedziesz drogą a po obydwu stronach morze i lasy namorzynowe. Ta grobla ma ponad 40 km!
2. Kubańczycy mają zakaz wjazdu na Cayo. Wojsko sprawdza paszporty na wjeździe. Wjechać mogą jedynie turyści, Kubańczycy tam zatrudnieni i kierowcy turystów. Trochę nie fair, że mieszkańcy Kuby nie mogą zobaczyć tych ładnych plaż...
3. Na Cayo można spotkać flamingi. Nam się udało kilka zobaczyć koło drogi
Plaża na Cayo rajska. szeroki pas z krystaliczną wodą po kostki, piasek drobny jak pył. Jedna z ładniejszych (najładniejsza?) plaż piaszczystych jakie widziałem! Nawet lepsza niż ta w Białogórze :)
Wieczór spędziliśmy tak jak codziennie na Kubie - główny plac, ławka, rum, tucola. Dodatkowo kolacja za 6 CUC (kraby), szamy tyle, ze nawet Wilhelm wymiękł i oddaliśmy pewnie 1 kg mięsa z powrotem.