do końca pobytu na Samosir biłem się z myślami, czy jechać do Berestragi, żeby wchodzić na wulkan Sibayak. Korciło mnie, ale to by było na wariata I bez gwarancji sukcesu. Bo w Berestragi mielibyśmy ok 5-6h, z czego na wulkan trzeba liczyć3-4... Więc mając w perspektywie Merapi na Javie, odpuściliśmy.
Z rana poszliśmy przejść się wokół Tuk-tuk, zrobić zakupy, a potem na prom. Prom miał być o 14. Byliśmy tam 13:50, patrzymy, a prom to raczej właśnie odbił, niż właśnie dobijał:D No to marnie... Ale miejscowi nas zobaczyli, zaczęli krzyczeć za promem I ten...po nas zawrócił. Potem okazało się czemu. Bo nie było na nim prawie nikogo:) Prom 15 000/os. Bus do Medan 80 000/os. Publiczny wychodził ok 50-60k, ale jechał dłużej, lądował na innym dworcu. A my tymczasem potrzebowaliśmy dojazd na lotnisko. Start o 17, na lotnisko w Medanie dotarliśmy ok 23 z groszami. Znów cały dzień w podróży... Ale spoko, przed nami kolejno noc na lotnisku, noc na wulkanie. Na lotnisku przykitraliśmy się w jakimś ciemnym kącie. Dobre lotnisko do spania, nie ma separatorów na krzesłach, jest spokojnie. Polecam, Gabor Karbownik!
Podsumowanie Sumatry? Super! Urzekła nas naturalność tego miejsca. Znaleźliśmy tam dokładnie to czego szukaliśmy. Czyli w miarę mało turystów, zróżnicowaną wyspę zarówno z rafami koralowymi, dżunglę, namiastkę wulkanów, chillout nad jeziorem I przede wszystkim fajnych ludzi. Z drugiej strony udało się nam uniknąć tego, czego się obawialiśmy, czyli deszczowej pogody (jednak to praktycznie równik), jakichś mega radykalnych klimatów w prowincji Aceh no I wszelkiej maści kataklizmów:P Ciekawe, czy kiedyś wrócimy, żeby pocisnąć południe Sumatry...