Wyjazd busem turystycznym był o 9. Ale wcześniej mieliśmy do załatwienia jeszcze jeden temat, czyli całkowite zaćmienie słońca:D Miało być o 7, więc wstaliśmy o 6 z wipiekami na twarzach, żeby zobaczyć, czy mamy chmury czy czyste niebo. Otwieramy drzwi, a tam czystka! Fuck yeah! Dopakowaliśmy się I polecieliśmy oglądać słońce. Co prawda okazało się, że na północy Sumatry jest prawie całkowite, a prawie robi dużą różnicę, ale i tak się bawiliśmy dobrze:) A całkowite było podobno widziane już w naszej następnej destynacji - Lake Toba, czyli pewnie 100 km na południe w linii prostej.
Najgorsze w tych przejazdach na Sumatrze jest brak nocnych połaczeń I marnowanie całego dnia na przejazd... Cały dzień w busiku.
Dotarliśmy do Parapat, okazało się, że ostatni prom jest chyba o 19:30. A I w cenie tego biletu z Bukit jest prom. Prom rozwozi ludzi do ich guesthousów, bo większość ma dojście do wody. My nie skorzystaliśmy, bo chcieliśmy się przejść. Więc wysiadka w Tuk tuk I spacer do poleconego Sibayak Hotel. Było tanio, bo 60k/pokój, ale było po sezonie, więc powinni się targować! A w ogóle nie chcieli. Nawet specjalnie z Moniką gadaliśmy przy nich, że idę się przejść po okolicy, żeby sprawdzić inne ceny. Ale nic nie pomogło. Więc zostaliśmy w Sibayak. 1 noc=80k, 2=60k/noc, 3+ =40k/noc,