w Binjai wysadzili nas chyba ok 6 rano. Oczywiście napad taksówkarzy, a my oczywiście zlewa, idziemy z buta, a jak! 6 rano, nie znamy miasta, nie mamy słowa o nim w przewodniku. Ale po 20 min stwierdziliśmy, że coś końca nie widać. Zaczepiliśmy jakieś babki, one się z nas zlały, że chcemy iść na piechotę. Więc wezwały pierwszego tuk tuka z brzegu. Ale przynajmniej takiemu płacisz 10 000, a nie 100 000 IDR jak na dworcach:)
W Binjai krótka piłka na negocjacjach za busik. Andrzej z Kasią powiedzieli nam, że za busik lokalni płacą 25k. Oni do nas, że 80k/osoba, Mówię mu, że chyba żart. To on 60. Mówię, że znam cenę, więc luz. I stanęło na 25k/os. A pewnie można było taniej, bo dopytywali się, czy ta cena jest za 2 osoby, czy za jedną:P
Sama podróż komediodramat. Rozpadający się busik, więcej osób niż miejsc, W autobusie wszyscy jarają:) Droga co chwila się kończy, dziury głędbokości 20 cm. Na jednej z nich złapaliśmy gumę. Zresztą czas przejazdu mówi sam za siebie - 50 km jechaliśmy w 2,5h:) Ale było wesoło I kolorowo.
W Bukit uderzyliśmy prosto do poleconego nam Rainforest (40k/pokój). Samo Bukit fajne, guesthouse nad rzeką, a za rzeką ściana lasu. Dosłownie ściana. Więc najpierw kąpiel w rzece, potem ogarnięcie przewodnika I Bat Cave.
Trochę się zdziwiliśmy, bo okazało się, że zlikwidowano platrofmę do karmienia orangutanów. Więc został trekking. 1 dniowy 35e, 2 dniowy 60e. Dodatkowo można wziąć spływ w drodze powrotnej na dętkach za 5e/os. Co dziwne, nigdzie nie chcieli negocjować. Każdy pokazywał nam ten sam oficjalny cennik. W guesthousach, w agencjach, w sklepach, nawet bezpośrednio poznani przewodnicy (bo faktycznie tam każdy mieszkaniec jest przewodnikiem). Jedyne co nam się udało uzyskać, to darmowy tubing, ale nie chceiliśmy wracać wodą. W końcu idziemy tam chodzić, a nie spływać.
Bat Cave to spacer poza wioskę, tam mieliśmy małą spine z miejscowymi chłopaczkami, którzy udawali przewodników. Generalnie powiedzieliśmy im, żeby spierdalali:) Ale I tak musieliśmy im zapłacić za jaskinię chyba 20k/osoba. Jak się potem okazało, mieli rację. Tam się płaci za wejście:P
Dzień zakończony szamą nad potokiem. Siedzimy sobie, a nagle totalna ciemność. Myślę sobie "co jest?! Oczy zamknąłem mimo woli?" Okazało się, że wysiadł prąd w całej wsi. I totalny mrok:)