Taaaak, ale się wyspałem! Mniej więcej tak samo jak Asia i Monika:) Do Bangkoku doturlaliśmy się ok 4 nad ranem. Więc starym zwyczajem poszliśmy trochę pośmierdzieć na dworzec autobusowy:) Drogę Southern bus station - KaoSan mieliśmy już obcykaną, pokonywaliśmy ją 3 raz autobusem miejskim za 1,5 PLN. Na Kao chcieliśmy dokupić pamiątek powałęsać się i przekiepować do samolotu (ok 14). Kurde, Koa San też chodzi spać! O 5 z ulicy zbierały się niedobitki imprezowe, a Kao tonęła w śmieciach! Na szczęście po 4krotnym przejściu okolicy w prawo i lewo stragany zaczęły się rozkładać i...jest! Oto on! Nasz kolejny magnes wyjazdowy na lodówkę:)
Taxi na lotnisko złapaliśmy na głównej ulicy, lepiej niż te łapserdaki z Kao san. Mykneliśmy na taksometrze za 300 THB na 4 os. Przypomnę, że 1 dnia w Tajlandii zapłaciliśmy za podobną trasę 800 batów... Na lotnisku bez niespodzianek. Nie nie, wycieczka się nie skończyła! Teraz czas na Filipiny!
Podsumować Tajlandię? No dobra:D 2 tygodnie minęło mega intensywnie. Udało się nam jednak zrealizować 120% tego co planowaliśmy. Uważam, że ciężko to było lepiej rozplanować. Począwszy od Chiang Mai na 1 strzał, przez akuratne 2,5 dnia w Bangkoku, z naciskiem na wybór Koh Mook, przez późniejsze zatrzymanie się na Lanta i w Krabi. Żałuję jednej rzeczy - Khao Sok, parku na północ od Krabi, ale to już przed wyjazdem z niego zrezygnowaliśmy. Podróżowanie to sztuka wyboru. Nie można zobaczyć wszystkiego.
Co nas zachwyciło? Przyroda. Dzień w ośrodku dla słoni był niesamowity, tak samo jak bliskie spotkanie z małpami. Jakie miejsce - zdecydowanie małe wysepki poniżej Koh Lanta. Kiedyś planuję wrócić jeszcze niżej - na Koh Tarutao. Wtedy zatrzymamy się w Khao Sok i zejdziemy pod wodę z butlą.
Sama Tajlandia jest turbo przyjazna. Ludzie faktycznie uśmiechnięci. Poza Bangkokiem uczynni i raczej pomagają z sympatii, a nie dla hajsu. Jest tanio. Streetfood obiadowy (pad thai, zupy, owoce morza) za 4-5 PLN. I to da się najeść. I co najważniejsze - żarcie jest pyszne. Parafrazując klasyka "najlepsze jedzenie jakie jadłem!".
Dobra, koniec pieśni, wzywa Philippine Airlines!