Drugi dzień w Ayutthaya był podobny do pierwszego - rowerkiem przez miasto, w poszukiwaniu największych świątyni starej stolicy Tajlandii. Oczywiście największe wrażenie zrobiła na nas pocztówkowa głowa wrośnięta w drzewo - ilustracja z każdego przewodnika po Tajlandii:) Do tego dorzuciliśmy jeszcze gigantycznego pozłacanego Buddę I kolejnego kamiennego, leżącego.
Wesoło było w trakcie śniadania. Zatrzymaliśmy się w jakiejś przydrożnej barówie bez białych, która wyglądała troche jak barówa dla kierowców autobusów. Więc byliśmy nie lada atrakcją, szczególnie, że poprosiliśmy o very spicy. Wystąpiły na nas siódme poty, lało się z nosa I z czoła, ale zjedliśmy. W nagrodę pani sprzedawczyni postanowiła nam...obniżyć rachunek:) Dostaliśmy tipa za ładne zjedzenie wszystkiego.
Po południu nadszedł czas na zamianę lokalizacji na stolicę I zmierzenie się z Bangkokiem. Zaprawieni w bojach po tygodniu podróżowania nie czuliśmy respektu! Pociąg jedzie ok godziny I kosztuje uczciwe 2 PLN:D Jak ja lubię być wyjazdowym bejem! W Polsce człowiek się hamuje, bo nie wypada, bo co ludzie pomyślą. A na wyjeździe robisz to, na co masz ochotę. Masz ochotę uciaść w brudnym pociągu na ziemi, siadasz. Masz ochotę pójść do banku w uświnionej koszulinie I powyciąganych spodenkach, to idziesz. A tak byś się zastanawiał, wahał.
Bangkok. Na dzień dobry wypada się dostać w okolice Khaosan road. Najbardziej turystycznej ulicy Bangkoku. Przechwyciła nas jakaś babka z agencji turystycznej. Gówno prawda, nie wierzcie żadnym przewodnikom w Bangkoku (ja bym to nawet rozszerzył na to, żeby nie wierzyć nikomu w Bangkoku:D). W agencji krótka piła, dostaliśmy ofertę na cośtam, która była 2 razy wyższa niż powinna być (znać ceny orientacyjne to podstawa), więc podziękowaliśmy. To samo z tuk tukiem. Chciał nas wieźć za 400 THB, a zawiózł za 150.
Na Khao szukanie noclegu troche nam zeszło. Po 1 sporo zajętych hoteli, a po 2...drogo jak na nasze oczekiwania! Znaleźliśmy po godzinie za 220 THB za pokój 2 os. Klita, ale tam się tylko śpi. Wieczorem ruszyliśmy na obchód Khaosan I zakupy. Oczywiście targowanie się o wszystko. Ułożyliśmy też plan na jutro - pływający targ Daemnon Sudak.