Geoblog.pl    gabor    Podróże    Tajlandia, Filipiny 2015    elephant conservation center + Lampang bazaaar
Zwiń mapę
2015
14
lut

elephant conservation center + Lampang bazaaar

 
Tajlandia
Tajlandia, Lampang
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 11780 km
 
Nadszedł czas na opuszczenie Chiang Mai. Miasto naprawdę godne polecenia, dla nas to był taki mały Bangkok, dobra rozbiegówka na początku pobytu w Tajlandii. Jest spokojnie, tanio I wszystko jest w zasięgu ręki (w przeciwieństwie do ogromnego Bangkoku).

Kolejny przystanek to Lampang, a dokładniej Ośrodek Szkolenia Słoni pod Lampangiem. Bilety dostaliśmy bez problem, chyba autobus jechał finalnie do Chiang Rai, my wysiedliśmy po drodze. Trzeba powiedzieć kierowcy, że chodzi o centrum słoni, bo jest to po środku lasu daleko od miasta. Bilet 75 THB. Wejście do The Thai Elephant Conservation Center to 200 batów, w środku to m.in pokaz treasury słoni do pracy w lesie (słonie do dziś pomagają w lesie w usuwaniu skutków katastrof. Wykonały dużą pracę w trakcie usuwania skutków ostatniego tsunami w Tajlandii. W samym ośrodku jest ponad 100 słoni. Ośrodek zajmuje się również odzyskiwaniem słoni z prywatnych rąk, szczególnie w przypadku znęcania się nad słoniami. Trafiliśmy też tam na małego słonia sierotę, którego matka zginęła z rąk kłusowników. Ogólnie robią dobra robotę na rzecz słoni:) Oprócz pokazu tresury można zwiedzić szpital dla słoni, obejrzeć kąpiel słoni, pojeździć na słoniu, czy po prostu spędzić miło czas z tymi niesamowitymi zwierzętami. My tam siedzieliśmy 5-6h I się nie nudziliśmy. Polecam!

Z ośrodka musieliśmy dostać się do Lampang, żeby złapać nocny pociąg na południe do Lop Buri. Jak wspominałem, bo Lampang jest kawałek, ok 30 km. Busów jak na lekarstwo, zaproponowano nam taksówkę, ale stwierdziliśmy, że taksę zawsze zdążymy wezwać, spróbujemy dostać się tam jakoś inaczej. Planowaliśmy zatrzymać jakiś autobus z Chiang Mai, ale zanim się to stało, to...złapaliśmy stopa. W sumie to złapał go Sotomski:D Nice! Pan wpakował nas na pakę dostawczaka, dorzucił jeszcze Austriaka I w drogę. Po drodze zatrzymał się w sklepie, potem na stacji benzynowej. Dał nam nawet po butelce wody, ale nauczeni Marokiem stwierdziliśmy, żę lepiej nie brać nic, jeśli nie mamy pewności, że potem nie będą za to chcieli kuuuupę kasy:P Okazało się, że po prostu był b. miły:)
Samo Lampang to raczej mało turystyczne miejsce. Trafiliśmy na jakiś bazar, gdzie nie było oprócz nas żadnego białego, obkupiliśmy się w różne owoce, których nigdy nie widziałem na oczy. Klucz był taki - nie znamy owoca, to go kupujemy:) No I zjedliśmy tam jeden z tańszych posiłków - 30 THB (3 PLN).

Obkupiemi w browary I owoce ruszyliśmy na nocny pociąg. Monika zebrała po drodze opierdziel za mycie stóp w umywalce:) Ale finalnie złapaliśmy odpowiedni pociąg. Oczywiście najniższa klasa za rozsądną cenę - 240 THB (25 PLN).W pociągu okazało się, że jedno z "piw" było jednak za tanie jak na piwo. Był to tani winiacz. Co zrobić, wypiliśmy:) Na trzeźwo ciężko by było usnąć w tym pociągu.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (14)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedził 18% świata (36 państw)
Zasoby: 294 wpisy294 21 komentarzy21 1382 zdjęcia1382 0 plików multimedialnych0