Po powrocie z wodospadów, wieczór postanowiliśmy spędzić na Dżemaa el Fna. Polecam stoiska z sokami (cytrynowy dobrze wykrzywia twarz), a odradzam żarcie na placu. Mało, masowo, słabo i oszukują. Nas na bezczela próbowali przekręcić o ponad 100 dh! Ukręciła się z tego poważna awantura, w sumie to jedyna nieprzyjemna i niebezpieczna sytuacja w Maroko. Wszelkie rozmowy/kłótnia między mną, a właścicielem straganu skończyła się, gdy...Monika włączyła się w rozmowę:) Kobieta nie będzie mu mówiła, co ma zrobić:D Wtedy nerwy mu puściły, żarty się skończyły... W sumie zamiast 450 dh zapłaciliśmy 330. Niesmak pozostał. Niestety obawiam się, że Marokańczycy srają sobie do własnego gniazda. Dojenie turystów jest zrozumiałe, na tym stoi niejedna gospodarka. Jednak jest pewna granica, za którą turyści przestaną przyjeżdżać, ponieważ opinia nt naganiania i dymania turystów idzie w świat...
* Dobra rada-pytać o ceny przed zamówieniem czegokolwiek! Dobrze też sumować i robić swoje rachunki.
Ostatni wieczór w Marrakechu, w sumie czas się zbierać, atmosfera się zagęściła:)