Rano ruszyliśmy elektriczką (coś w stylu polskiej SKM, tyle że nie jest szybka bynajmniej) do Bakczysaraju. Ja byłam wyczerpana i umierałam w ciągu dalszym, jednakże Gabor eksplorował okolicę (foty). Można spokojnie rozbijać namiot na skałach nad miastem. My znaleźliśmy jednak kawałek podwórka u Pani która wynajmowała kwatery. Za namiot zgarnęła 15 UAH :). Z megafonów leciały modlitwy, wiec miała wspaniały dzień z chanem w klimacie islamu.