Na prawdę warto przejechać pociągiem przez stepy akermańskie, widok wielce sentymentalny.Wita nas woksal w Symferopolu, tłok, ścisk i gwarno, witamy na Ukrainie :). Jesteś pieszym, jesteś nikim. Dobra rada- jeżeli nie spojrzysz przy przechodzeniu przez ulicę kierowcy w oczy, to wiedz, że w większości przypadków się nie zatrzyma. Pierwsza fota pod pomnikiem Lenina, to jest życie. Miasto schodziliśmy wzdłuż i wszerz. Przepełnione jest pomnikami i fasadami monumentów socjalistycznych. Kupiliśmy bilety na drogę powrotną (ledwo dostaliśmy na 26.08), wiec najlepiej kupić je od razu po przyjeździe do Symferopola. Kasa biletowa oczywiście nie jest na dworcu na który się zajeżdża, tylko w osobnym budynku oddalonym o szmat drogi od dworca. Gabor jest na diecie: chleb z wodą i bawi się wyśmienicie.
Znaleźliśmy tani nocleg w Artku koło dworca. Pan na recepcji stwierdził, że skoro nie potrafimy wypisać kartki meldunkowej cyrylicą, to żebyśmy szukali sobie gdzie indziej miejsca i nie zawracali mu głowy. Więc z alfabetem w ręku pisaliśmy wszystkie dane (o numer buta nie pytali). 6 os. w pokoju 12 osobowym wyszło przyzwoicie tanio. Prysznic płatny oddzielnie (5 UAH), na który pani woźna wypisuje kwit :D. Tej nocy padłam ofiarą klątwy chana. Gabor już odzyskiwał siły, więc już nad ranem pomagał mi dojść do łazienki, bo sama nie dałabym rady. Z wyczerpania myślałam, że umieram. Chan na Krymie nie zna litości.