Po dojechaniu do Szegini okazało się, że jakoś sporo ludzi się tam kręci. Przez bramki ukraińskie poszło w miarę dobrze, bo Monika musiała do toalety, a najbliższa była przy polskim posterunku. Więc Ukrainiec puścił nas bokiem, a my bokiem puściliśmy jego sugestię, żeby dać mu coś na kawę:)
Za to po polskiej stronie hardkor! Czekaliśmy ponad godzinę z tłumem, aż puszczą nas w strefę kontroli. Jak bydło! W zagrodzie, potem był bieg do kolejnej kolejki, skakanie przez barierki, wpychanie się. Ogólnie ostro... Niestety fiut strażnik nie chciał nas puścić (byliśmy chyba jednymi polskimi turystami w tej kolejce, bo rodziny z dziećmi puścił. Kij mu w oko. Na szczęście Ukraińcy okazali się pomocni i powiedzieli, żebyśmy pukali w drzwi dla niepełnosprawnych i nas zgarną, bo inaczej będziemy stali ze 2h z nimi... A fiut strażnik oczywiście powiedział, że tam to można stanąć, jak się ma ogromny bagaż, który się nie zmieści w kołowrotku. Kij mu w ucho. Potem pędzimy do busika w Polsce (2zł) do Przemyśla i do kas po bilet. Zarobiliśmy jeszcze godzinę (zmiana czasu), więc byliśmy ok 14.40 na stacji. Bilet na pociąg o 15.40; cena 25 zł (student); jedzie przez Kraków.