Pociąg wlókł się niebywale (13h - 300km). Nie dajcie się zwieść linii prostej i tej odległości! Jechał chyba przez Ural! A tak na serio, to strasznie na około.
We Lwowie byliśmy przed 7 rano, śniadanie na ławce, bagaże do przechowalni (20 uah) i w drogę na Łyczaków. Niestety remontują miasto, więc tramwaje nie jeżdżą, a marszrutek się boję;) Wg mnie to każda jeździ sobie, nie ma żadnego schematu... Więc poszliśmy na piechotę (porobili znaki dla turystów) - 4 km. Cmentarz piękny, choć żal ściska, jak sie patrzy na zaniedbane dzieła sztuki (groby) polskie... Wejście po 5 uah dla studentów. Można przez dziurę w płocie, ale nie zbiedniejemy,a może to poprawi wygląd nekropolii.
UWIELBIAM TO MIASTO!
Potem szybki hot-dog (cziburieków nie znaleźliśmy:( ) i na dworzec. Marszrutka do Szegini podrożała z 15uah do 21, ale zgarnął nas jakiś koleś i za 20 zawiózł rozpadającym się Passatem na granicę.