Z rana ruszyliśmy na Kaliakrę. Z informacji zdobytych w hostelu w Varnie wynikało, że należy pojechać do Kavarny busem, a stamtąd do Kaliakry. Padło na połączenie ok 9 (bilet do Kavarny 3 lv; 15km). Ogólnie na miejscu okazało się to jedną wielką kupą, ponieważ nie było takiego połączenia na Kaliakrę, ew koło południa. Popytaliśmy,popytaliśmy i zaoferowano nam taryfę. 15km=15lv, więc uznaliśmy, że jest uczciwie na 4 osoby (po 3.5 lv, czyli w cenie busika). Pan nadawał po rusku, a u nas nikt. Ew ja umiałem pojedyńcze słowa. Ale ogólnie przejechał się po Rumunach, Cyganach, koegzystencji kultur, policji, mafii (konkluzja była "za komuny było lepiej). Pomógł nam ogarnąć na Nos bilet (po 3lv) i obiecał, że nas odbierze jak do niego zadzwonimy. Sama Kaliakra mistrzowska (zdj). Potem ruszyliśmy na Bolatę (plaża niedaleko). Miała być rajska i ogólnie była położona pośród klifów czerwonych, ale niestety wiało i przywiało glony. Jednak miejsce godne polecenia! (idzie się drogą z Kaliakry ok 3-4km, potem skręt w prawo (jedyny:) ) i ciągle przed siebie (ok 3km) ).Piwo na plaży 2 lv, więc żyć nie umierać. Taksówkarz odebrał nas stamtąd i zaproponował, że zawiezie nas do Balcziku. w sumie za 30 lv (15 km=15lv do Kavarny i to samo do Balcziku). Wychodziło drożej niż bus na głowę 0.5lv(1 zł), więc się skusiliśmy. I tak dotarliśmy na kwaterę. Potem szybkie zakupy, sałatka szopska, piwo i spać, bo kolejny dzień = ambitny plan...