czas start!

Na wstępie muszę się przyznać, że tę relację piszemy pół roku od powrotu. Więc będzie to zdrowy trening dla mojej pamięci i sprawdzian dla…moich notatek. Czemu tak późno? Sporo się u nas działo, sporo się dzieje, a będzie się działo jeszcze więcej. Ale po kolei.
Pomysł Laosu i Kambodży zrodził się dawno dawno, pewnie podczas wizyty w Tajlandii. Zawsze miałem w głowie obrazek khmerskiej wsi z czerwoną ziemią. No i ten Angkor… Sporo ludzi robi razem Tajlandię i Kambodżę. Niektórzy w 2 tygodniowe wakacje wcisną jeszcze Laos. Proponuję przy okazji zrobić Wietnam i Australię :) My nie chcieliśmy wpadać na 2 dni do Kambodży, dlatego nie zrobiliśmy jej ostatnim razem. Za to od kilku lat było pewne, że tam zawitamy. Ten duet (Laos+Kambodża) był u nas w TOP planów. Kiedyś Monika nawet powiedziała „zanim zrobimy sobie dziecko, to pojedźmy w jakieś kozackie miejsce. Np Laos i Kambodża“. Wtedy pojechaliśmy na Kubę, ale wiele czasu nie zajęło nam zrealizowanie Moniki słów, czyli pojechanie do Laosu, Kambodży oraz…zmajstrowanie dziecka.
1. Ekipa: Tak więc już wiecie, lecieliśmy w 3kę :) Do tego znajomi Moniki, zupełnie nowi jeśli chodzi o wyjazdy z nami, ale też zaprawieni. Magda, Sebek, Monika, ja oraz dziecko (wtedy jeszcze niedokreślone) meldują gotowość! Z powodu Moniki ciąży moja relacja będzie też na pewno zahaczała o aspekt podróżowania w ciąży.
2. Bilety kupiliśmy ok listopada. Qatar miał dobre ceny na Pattaya. Wpadł mi do głowy pomysł, żeby kupić Open Jaw (Pattaya oraz Chiang Mai). Ok 1800 z bardzo korzystnym stop over w Doha (cały dzień). Na luty. Co prawda po dowiedzeniu się o ciąży dyskutowaliśmy godzinami o tym czy jechać, ale finalnie się zdecydowaliśmy.
3. Plan. Pewne punkty to rejs Mekongiem, Luang Prabang, Angkor Wat oraz kilka dni na wyspach (Tajlandia lub Kambodża). Pierwotnie układaliśmy plan pod zapierdziel (nocne przejazdy, sporo w autobusach, na dużym tempie i jak najtaniej), jednak wszysko wywróciło się z powodu ciąży. Po decyzji, że jedziemy musieliśmy przebudować plan. Po pierwsze chcieliśmy uniknąć pogranicza Laosu i Kambodży koło rozlewisk Mekongu (kraina 4000 wysp), ponieważ tam jest najsilniejszy obszar malaryczny. Po drugie chcielismy uniknąć nocnych i długich przejazdów autobusami. A po trzecie chcieliśmy być blisko granicy z Tajlandią, bo tam służba zdrowia jest na relatywnie wysokim poziomie.
Czyli zamykając temat planu – Mekong, Luang, Vang Vieng, Phnom Phen oraz Angkor. A wyspy w Tajlandii.
4. Ciążą. Niby ciąża to nie choroba, ale czemu w takim razie tak się człowiek dyga? Co nam się udało ustalić przed wyjazdem, co być może pomoże komuś podjąć decyzję? Kambodża i Laos są w obszarze zagrożenia malarycznego. Ale żeby złapać tam malarię trzeba mieć pecha. My obawialiśmy się dwóch innych graczy: Denga oraz ZIKA (szczególnie groźna dla płodu). Kobiety w ciąży nie mogą jeść żadnych mocnych leków ani nawet smarować się DEET >30. Pozostaje więc profilaktyka przed komarami i lykanie Wiataminy C :D My kupiliśmy moskitierę, dużo Muggi oraz jakieś smierdzidło do gniazdka. Moskitiera to prawdziwy game changer! ZIKA i dengę przenoszą te same komary: Aedes aegypti. Są głównie aktywne wieczorami i rankiem. Latanie jest bezpieczne, trzeba tylko czasem wstać i rozprostować nogi. No i wiadomo popierdzielanie z ciężkim plecakiem w upale 35 stopni to dla mnie nie jest super zdrowe, a co dopiero dla kobiety w ciąży. Czyli z głową!

Na sam wyjazd oczywiście nie rezerwowaliśmy żadnych przejazdów czy noclegów

Wylot w piątek o 21. Idealnie! Lekka zrywka z pracy i o 19 już piliśmy małe co nieco na Okęciu. Loty nam mieliśmy bardzo dobrze poukładane. Wylot po pracy, Katar od 6 rano do 18, potem dolot do Tajlandii Północnej ok 6 rano. Powrót już bez długiego postoju oraz udało się nam w jeden dzień przeskoczyć z Tajlandii do Warszawy.

Komentarze (0)