Czyli to już koniec? Może I lepiej, przynajmniej możemy zacząć planować kolejną podróż:)
Mam wrażenie, że każdorazowo docierając do Warszawy odczuwam ulgę, że to już dom. Może to też wartość dodana wyjazdów, że człowiek docenia swój dom...
O dziwo w Warszawie wszyscy odebraliśmy swoje bagaże. Czemu o dziwo? Bo w trakcie wyjazdu odbyliśmy 7 lotów, w tym 2 mocno nieplanowane, spędziliśmy 6 nocy w autobusach/pociągach. Spodziewałem się, że ktoś coś zgubi:) Np znajomi nie mieli tyle szcześcia. Byli w Tajlandii 3 mc wcześniej, a kumpel zgubił bagaż (tzn KLM mu zgubił) na pierwszym przelocie. Bagaż dogonił go po kilku dniach w Kambodży:D Pech chciał, że kumpel był prosto z roboty, więc został, jak wstał od biurka - w cwelkach, długich spodniach I koszuli:D
Sam wyjazd był turbo zajebisty. Spędziliśmy 20 dni w podróży, przelecieliśmy pół świata. Dopiero jak spojrzeliśmy na mapę za którymś razem I zobaczyliśmy, że do Australii mieliśmy już rzut beretem, zdaliśmy sobie sprawę, że jesteśmy daleko. Spędziliśmy 8 z 19 nocy w podróży. Ostro. A podróżowaliśmy chyba prawie wszystkim co ma koła, lub ich nie ma:D Samolot, rower, skuter, busy, jeepneye, tricykle, autostop, prom, motorówka, longboat, słoń:P
Czy czegoś żałujemy? Raczej nie. Czy coś byśmy zmienili? Nie. Wiadomo, że jest kilka miejsc, które b. chciałem odwiedzić, ale czas nie jest z gumy. Na przyszłość zostaje na pewno Khao Sok I Mount Pinatubo.
Koszty wyjazdu. Na pewno nas nie zaskoczyły, znaliśmy z grubsza ceny przejazdów, życia itd. Klasycznie dla Indochin - główny koszt to dolot, potem jest tanio. Na miejscu się nie szczypaliśmy, a wydaliśmy mniej więcej tyle na dzień, co 3 lata wcześniej w Maroko:)
Bilety 2250, na miejscu 2300. Całość pi razy gwóźdź 4600/osoba. Ale teraz hit! Jak wspominałem, KLM anulował nam lot AMS-BKK I przekierował na trasę przez Dubaj. Napisałem skargę I przyznali nam odszkodowanie w wysokości 600 Euro na osobę! Czyli więcej niż wszystkie bilety lotnicze razem wzięte! Więc po zwrocie z KLM wyjazd na 3 tyg wyniósł nas po 2200/osoba. Tak to ja mogę jeździć co kwartał (bo czasem trzeba też się pokazać w pracy:D).
Ekipa z niebieskiego jeepa spisała się na medal. Nikt nie marudził, nikt się nie ślimaczył. 4 osoby to jest idealny team na wyjazdy. Idealnie na taksówkę, dobrze na noclegi, akuratnie, żeby się ogarnąć na czas.
Było naprawdę zajebiście! A teraz planujemy już kolejną podróż. Typy? Ameryka południowa lub północ (Islandia, daleka skandynawia). A może jakiś kraj co ma końcówkę "-stan" w nazwie. W końcu to marzenie Moniki:)