Taaaak, zdecydowanie wykorzystaliśmy to, co oferują linie Emirates Airlines! Pojedliśmy, popiliśmy. A popiliśmy ok 18 małych buteleczek wina. Achtung, janusze w samolocie!
Loty wewnętrzne. Mieliśmy szczęście (dość rozwagi?), bo nie rezerwowaliśmy biletów na loty w Tajlandii na zakładkę z lotem głównym. I tak spotkani Polacy 5h po planowanym przylocie do Bangkoku mieli wykupiony lot AirAsia na południe. Niestety my przylecieliśmy do Bangkoku z opóźnieniem 9h, a lecieliśmy pierwszym możliwym połączeniem, więc wspomniani Polacy byli bez szans, żeby wyrobić się na lot...
Zamiast tego stwierdziliśmy, że pojedziemy autobusem. O mały włos, a też byśmy się nie wyrobili:)
Taksówki ssą! Niestety często gęsto jesteśmy na nie skazani... Niby taksa oficjalna, a troche nas powiózł. Nic to, ważne, że byliśmy na czas na dworcu autobusowym Mochit. Wtedy okazało się, że mamy problem:) Mianowicie na lotnisku wymieniliśmy tylko troche kasy na rozruch, bo słaby kurs. Więcej mieliśmy w planach wymienić na dworcu autobusowym, a tam...zamknięty kantor. Padło na bankomaty (mimo złodziejskich warunków w WBK, mBank I prowizji). Niestety WBK I mBank zablokowali nam karty na dzień dobry... Uratowała nas karta ING I choc 100THB=14PLN, a nie 11PLN, to mamy kasę na bilety do Chiang Mai! Kupiliśmy je kwadrans przed odjazdem, więc przed nami 9h w autobusie nocnym.