Wylot o 16, a przecież na dupie nie usiedzimy:). W związku z tym bagaż do informacji turystycznej i na piechotę na 2gi koniec Alesund. Cel - wejść na Sukkertoppen. Mieliśmy 2 godziny do autobusu powrotnego z Cukierka, jak zwykle na styk. 6 km do stóp wzgórza zajęło nam 55 min. Idąc przez całe miasto nie trafiliśmy na żaden otwarty sklep! Zapukałem do przypadkowego domu i tam mi napełnili butelkę wodą. Sam Sukkertoppen to podejście 30 min szybkim marszem. Widoki w trakcie podejścia niezłe - co chwila jakaś rodzina z malutkimi dziećmi w nosidełku czy za rękę, biegający (!) ludzie, starsze panie z psami :). Z gory widok na okoliczne wyspy, otwarte morze i Alesund. Punkt wyższy niż Aksla prawie 2krotnie. W drodze pod Sukkertoppen są super miejsca na rozbicie namiotu, m.in. łączka koło plaży. Powrót ze wzgórza autobusem za skromne 38 NOK/osoba.
Napaliłem się, żeby wykąpać się "we fiordach", w związku z tym ruszyliśmy wcześniej na wyspę z lotniskiem - Vigrę. Tam planowaliśmy się przekąpać. Od lotniska poszliśmyw kierunku morza, gdzie jeden z Norwegów puścił nas przez swoją posiadłość, dalej nakazał iść wzdłuż pastwiska, przejść je i dalej powinna być plażyczka. Fajnie, fajnie, ale chyba nie wziął pod uwagę, że jego krowy i byki nie przepadają za Polakami :D. Na szczęście jak ruszyły w naszą stronę, byliśmy blisko ogrodzenia. Szybko przerzuciliśmy plecaki za pastucha elektrycznego i hyc hyc, jesteśmy po drugiej stronie. Podziwiam Monikę, że mnie nie zabiła za takie głupie pomysły. Ale finalnie trafiliśmy na odludną plażę z krystaliczną wodą.
Fiordy pożegnały nas zacnie!