W samolocie zgadaliśmy się z grupą Polaków I Litwinem, którzy poznali się w Szwecji w Lund na Erazmusie. Pozdrawiamy:) Oprócz tego pół samolotu to chłopaki lecące na robotę.
W "Alesund" oczywiście nie wysiada się w mieście, a na jakimś wypizdówku 2 wyspy obok miasta (Vigra). Wbiliśmy na bus, grupa z Lund zaatakowała stopa. Poszło im sprawnie, myślę, że byli w Alesund przed nami, ale to stare wygi autospotopowe:) My wykaszleliśmy po 80 NOK na busik. Jedzie ok 30 min, pokonuje kilka tuneli pod górami I jeden pod oceanem (między Volderoya a Alesund). W tunelach pod oceanem nie ma możliwości poruszania się pieszo.
Polecam pierwsze kroki skierować do informacji turystycznej. Oprócz wielu informacji o Alesund I okolicy, mają tam mnóstwo map, folderów. Kopalnia wiedzy. Samo Alesund mocno betonowe, choć urokliwe. Nie ma co ukrywać - wielu rzeczy do obejrzenia tam nie ma :). Pokręciliśmy się po mieście, kupiliśmy wodę I udaliśmy się na wzgórze Aksla. Po pierwsze jest tam piękna panorama miasta I widok na okoliczne wyspy, a po drugie jest to jedno z nielicznych zielonych miejsc, gdzie planowaliśmy rozbić namiot. Padło na polankę ze stawikiem, ławkami I wiatą. W samym środku parku, ale nikomu z lokalnych to nie przeszkadzało.
Zachód słońca, plany na kolejny dzień (Geiranger), kąpiel w strumyczku I lulu.