Fes - medyna

Nie planowaliśmy brać przewodnika, choć to rozważaliśmy. Dlatego spławiliśmy jednego od razu, ale drugi dorwał nas 10 m dalej i zaproponował niższą cenę i o godzinę dłuższą wycieczkę. Chciał chyba 140 dh za 4h wycieczki po medynie. Był pół głuchy, ale zajebiście mówił po angielsku! Chwalił się, że płynnie włada 7 językami. W takim kraju znasz język, jesteś ustawiony. A znasz 7 języków to hoho:) Po 15 min zaczepiło nas małżeństwo hiszpańskie, przewodnik pogadał z nimi i tamci dołączyli się do nas. Koszty na pół, więc wychodziły śmieszne pieniądze (po 15dh/osoba/4h). Zaprowadził nas we wszystkie ciekawe miejsca medyny (jest ogromna, samemu nie zobaczy się nawet 1/3! Bardzo polecam skorzystanie z przewodnika. Z miejsca powiedziałem mu, że nie mamy zamiaru chodzić po sklepach jego znajomych, więc potem co 30 min mnie zagadywał, że nigdzie nas nie prowadza i czy jesteśmy zadowoleni:) Zaliczyliśy m.in farbiarnie (niesamowity smród, ale super miejsce! Dają liść mięty przed wyjściem na taras), miejsce wyrabiania dywanów, szwalnie, medresse (szkoła koraniczna).
Oczywiście daliśmy się trochę podymać:) Tym razem padło na Liska, ponieważ kupił marokańskie papcie (Babouches). Stargował z ok 240 do ok 160. Dzień później kupiłem takie same za 60 dh. Mnie i Monike wydymał z kolei jakiś małolat, bo pokazał nam bankomat, który nie działał i chciał za to 20 dh. Było mało przyjemnie, daliśmy mu na odczepne 10 dh.
Dziewczyny kupiły sobie po torebce ze skóry (ok 120 dh), śmieszne pieniądze. Ja z Moniką zrobiłem mały rekonesans w cenach w lusterkach i innych planowanych pamiątkach. Planowaliśmy zrobić zakupy następnego dnia z rana, przed wylotem.
Na wieczór umówiliśmy się z Fatimą (dziewczyna z Couchsurfingu), wypiliśmy herbatę, porozmawialiśmy o naszych kulturach.

Zdjęcia (7)

Komentarze (0)