Nadszedł ostatni dzień w Maroko. Zaczęliśmy go od zakupów i odprawy online w kafejce.
* Warto robić zakupy z samego rana. Podobno pierwszy klient to wróżba na cały dzień handlu. Jak pierwszy klient nic nie kupi, dzień będzie nieudany. Faktycznie! Można wtedy z nimi dobrze się targować. 2 sprzedawców wspominało, że tak nisko schodzą tylko dlatego, że jesteśmy pierwszymi klientami. Kupiliśmy m.in. zdobione lusterko(ze 170 do 100), płyty z muzą marokańską (z 40 do 20), tabliczkę z drzewa sandałowego z wyrytym Salaam Alleikum (ze 100 dh do 60, szło opornie), solniczki z jakimiś talerzykami (ze 160 do 80) babuchy (z 90 do 60) i kilka innych fantów:) Ale i tak mistrzem zakupów została Danka!
-ile ten olejek arganowy?
-60 dh
-kupię 2 za 50 dh
i kupiła!
Z Moniką stwierdziliśmy, że jak się dorobimy, to wpadniemy do Maroko na same zakupy!
Dojazd na lotnisko komunikacją miejską (3 dh/os). na lotnisku trzepali ostro, a nam bagaż urósł o kilka pamiątek! Ale o dziwo nas przepuścili bez sprawdzania bagażu(miejscowych łapali równo).
Czas zawijać się w kierunku Europy:)