DOOOOOOOM!
Dojechaliśmy przed północą do Warszawy. Co tam ocean! Co tam najsłynniejszy plac świata, co tam Atlas Wysoki, co dopiero Sahara. Wieczne Miasto to marność, a Paryż odrzuca! Tu jest nasz dom:)
Samej podróży z Krakowa nie ma co opisywać, bo nikt nic nie pamięta. Pewnie taki wąsaty dziadek z przedziału podał nam pigułki gwałtu:)
Czas za to na podsumowanie wyprawy, wnioski i rady:
1. Obecność mężczyzn na wyjeździe do kraju arabskiego obowiązkowa. Równowaga kobiet i mężczyzn wskazana. Niektórzy Marokańczycy dalej uważają, że z kobietami się nie rozmawia...
2. Kultura arabska jest super barwna, ale męcząca. Jest to ciągła walka o pieniądze. Zdecydowanie lepiej czuliśmy się w małych miejscowościach, obcując z naturą (vide ocean, Ourzazate, Sahara)
3. Wg geoblogu przejechaliśmy ponad 8 000 km. W rzeczywistości było tego pewnie ok 9 000. Wg google maps po samym Maroko przejechaliśmy 2 000 km.
4. Podsumowanie finansowe - zamknęliśmy się w 2 tys z całością (400 zł bilety+ średnio 100 dziennie). Na plus zaskoczyły nas ceny noclegów (średnio 20 zł/osoba), na minus ceny alkoholu (piwo w sklepie ok 10 zł)
5. Rzym fajny, choć strasznie "ciężki", a do tego brudny, zasikane kąty, śmieci na ulicach; Paryż totalne przeciwieństwo - lekki, przyjemny, czysty, jakby inny świat.
Kolejny cel? Rozpędzamy się, na Europę chyba nam szkoda czasu na razie. Może Kambodża... Mam nadzieję, że w tej samej ekipie, bo się bardzo sprawdziła w boju:)