Okazało się, że mimo niewielkiej odległości i mostu Przyjaźni, nie ma wcale wielu połączeń do Rumunii! Są albo bardzo rano (5-7) albo koło południa. My wybraliśmy autobus, który okazał się być Dacią Logan Combi:) Cena to 20 lv (sporo jak za 80 km). Ale sprawnie poszło, mając na uwadze ogromną ulewę - samochody jeździły po drzwi w wodzie.
Waluta dla Rumunii to Lei (ron); 10 ron=10 zł:)
W Bukareszcie musieliśmy kupić bilety do Sihisoary oraz zwiedzić miasto:) Pojechaliśmy więc metrem na dworzec Nord (ta sama nazwa stacji metra), zostawiliśmy bagaże (11ron za plecak mały i duży), kupiliśmy bilety (60ron) z pomocą jakiegoś młodego chłopaka. Potem ruszyliśmy w miasto:)
Sam Bukareszt jest bardzo ładny, choć akurat trwa remont całej starówki (sponsored by UE). Ludzie sympatyczni, po angielsku można się dogadać, choć lepiej znać zwroty typu "ile", "gdzie" najbardziej uniwersalny zwrot "można". Wart uwagi jest na pewno Parlament, Piata Unirii, starówka, pomnik zerowego kilometra czy siedziba banku.
Pociąg mieliśmy ok 14.55, w Sighisoarze byliśmy ok 22. Wiedzieliśmy o istnieniu campingu na wzgórzu powyżej stacji, ale okazało się to dość wysoko jednak i dość daleko od centrum. Więc zagadaliśmy do jakichś dziewczyn i nas zaprowadziły (bo nie umiały wytłumaczyć jak dość) na camping Aquaris (nazwa pewnie od basenu na terenie). Noc za 1 os 15 lei na polu namiotowym. Dodatkowo okazało się, że mamy widok na pięknie oświetloną starówkę z namiotu:) Łazienka, kuchnia, lodówa, basen w cenie - polecam.