w Poznaniu zlądowaliśmy w środku nocy, ściana deszczu, więc szybko taxi i na lotnisko. Był to nasz 1 lot, więc trochę było emocji, a osiągnęły apogeum jak koleżanka zrobiła panikę, że dowód osobisty nadała w bagażu:) Dobra rada (znaleziona też w internecie) - plecak ze stelażem spakowałem w mega wór na śmieci, żeby mi nic nie pourywali, bo tam jest od groma sznureczków, rączek i uszu. Jak się później okazało, z plecaka wypadł mi nóż i scyzoryk i leżał luzem w torbie.
Wylot o 6.05, na miejscu o 9 (zmiana czasu o godzinę do przodu).