Zanim dotarliśmy na Skye, to zatrzymaliśmy się jeszcze w Fort William na zakupy, bo tam spodziewaliśmy się jakiegoś Tesco. Przebitka jest warta przystanku. Wodę kupiliśmy na stacji za 1,5 funta, a najtańsza w Tesco 0,17 funta. Chleb też tańszy o połowę. Przy okazji wpadliśmy do informacji turystycznej. Pani doradzała nam Glenfinnan, tam jest wiadukt, którym Harry Potter jeździł do Hogwartu. Są też opcję przedostania się na Skye promem. Nam się nie udało.
Po drodze zatrzymaliśmy się również w Dornie, gdzie jest słynny zamek na jeziorze. Przy samej drodze, nie da się go nie zauważyć. Wstęp płatny, więc porobiliśmy zdjęcia z zewnątrz.
Na Skye kierunek latarnia morska, bo robiło się późno. Sama latarnia to spacer ok 20 min w jedną stronę. Opłaca się wdrapywać na okoliczne wzgórza, bo z każdego jest inny widok! Tam też mieliśmy spać, ale mocno wiało, a jedyne miejsce osłonięte od wiatru było zajęte. Ruszylismy więc z powrotem wgłąb wyspy i finalnie rozbiliśmy się nad jakąś zatoczką na polu u jakiegoś Szkota. Super gościnny, poprosił nas, żebyśmy przesunęli namiot, bo tam to się pasą owce, zapraszał na whiskey, a jak się dowiedział, że to nasza mini podróż poślubna, to przyniódł nam 2 ręcznie robione, drewniane długopisy. Tym razem bez muszek, to ciągle wiało.
Na Skye ciekawe są drogi, bo nie ma dziur, ale oprócz główych dróg przez całą wyspę, to są 1-pasmówki z zatoczkami do mijania się.