W samym Rissani byliśmy trochę przytłoczeni (choć to małe miasteczko), więc poszliśmy poza miasto, żeby spędzić pół dnia pod jakąś ładną palmą. 20 min poza miastem się zatrzymaliśmy. po drodze zostaliśmy zaatakowani przez dzieci, nawet rzucały w nas kamieniami:) Poznaliśmy również Hiszpana, który mówił tylko po hiszpańsku, był totalnie nawalony, pił czystą vodkę z wodą i do tego skręcił sobie gibona. Częstował nas, zapraszał do domu, ale nie skorzystaliśmy. Potem w samym Rissani poznaliśmy Mustafę i jego kolegę, który miał restaurację. Spędziliśmy z nimi kolejne 3h. Opowiedzieli nam trochę o kulturze, o wyrywaniu turystek (Mustafa kiedyś wyrwał Polkę, jego kumpel Hiszpankę i się z nią ożenił).
Nasz nocny autobus był ok 22, przespaliśmy całą drogę (oprócz Asi:) ). Kierowca słuchał na cały regulator jakiegoś przemówienia w stylu Hitlera. Całkiem miło, budzisz się o 1 w nocy, a w PKSie nadaje na cały regulator jakieś wojenne wystąpienie...
Bilet na PKS ok 120 dh.