Stacja na zdjęciu to Deak Ter. Krzyżują się tam 3(!) linie metra.
Dojazd na lotnisko bez problemów, sprawnie (metro+autobus), pewnie 45 min w sumie, może godzina. Na pewno to był najkrótszy lot w moim życiu. 30 min i jesteśmy nad Polską, niecała godzina i już jesteśmy w Warszawie! Wychodzimy, a tu jacyś dziennikarze, flagi. Żegnali nas siatkarze z polskiej reprezentacji, a kto nas przywita? Reprezentacja Australii w tenisa. Wiedziałem, że skądś kolajrze tych typów, ale dopiero w domu sprawdziłem, kto to był:)
Czas na podsumowanie:)
W sumie był to nasz mały eurotrip. Mieliśmy wyjazdy, gdzie w ciągu 2 tygodni odwiedzaliśmy kilka krajów, ale zawsze to był jednak efekt wybierania tanich przejazdów. W Rzymie i Paryżu rok temu spędziliśmy odpowiednio 8h i ok 24h, a w Maroko 12 dni. Natomiast tegoroczne wakacje to: Bułgaria - 5 dni, Turcja - 4 dni, Budapeszt - 2,5 dnia.
Pierwsza część wyjazdu - nastawienie na melanż z Danką, Długim, Eweliną i Borazem. Done! Działo się, obijało się, piło się:)
Druga część wyjazdu - nastawienie na zwiedzanie opór i chłonięcie wielkiego miasta. Done! Przybyliśmy, zobaczyliśmy, poczuliśmy!
Trzecia część wyjazdu - trochę niewiadoma. Końcówka to zawsze zmęczenie, nie wiedzieliśmy, czy będzie zwiedzanie, chorowanie (Paryż last year, pamiętamy), czy melanżowanie. Było zwiedzanie, melanżowanie i chłonięcie atmosfery.
W sumie pękło mi i Monice po 1500 z groszami. 11 dni, 3 kraje, 3 totalnie różne rzeczywistości (melanżownia, muzłumanie, europejska stolica kultury i melanżu). Na pewno warto!
A kolejny plan na podróż i wpis? Chyba jesteśmy gotowi na Azję...